Nie pamiętam czy kiedykolwiek opowiadałam o Misiu Brum Brum.
Misio pojawił się jakieś osiem lat czy dziewięć lat temu jako słodki upominek pod choinkę od mojego - wtedy jeszcze nie męża.
Gdy urodził się syn nr 1, miś został przekazany dziecku. Tu zdjęcie podglądowe - warto zapamiętać jak miś wyglądał jako Prawie-Nówka-Nieśmigana
Misio stał się ukochaną maskotką - był zabierany zawsze i wszędzie. Pojawił się już raz na blogu przy okazji wydziergania dla niego sweterka.
Sweterek był uprzejmy się skończyć, a misiowi było coraz chłodniej - bo futerko już nie te.
Misio zyskał więc nową kapotę i czapę
Voila!
PS.sweterek to nie moja robota - został ściągnięty z innego misiowego nieszczęśnika, który aż tak bardzo go nie potrzebował)
PS1 nie patrzcie się na krzywo przyszyte guziki
misio prezentuje się uroczo, tylko mu pozazdroscic takiego przygotowania do zimy ;)
OdpowiedzUsuńWszystkie misie powinny być tak kochane :-)
OdpowiedzUsuńMoja córcia też ma swojego ukochanego misia :-) I też ma sweterek, żeby mu zimno nie było :-)
Twojemu misiowi żadna zima nie straszna :-)
Pozdrawiam serdecznie.
Trzeba przyznać,że misio dużo przeżył:)Sweterek i czapeczka mu się należą:D Pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na wyróżnienie...
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo - ale nie wiem gdzie mam się udać. Twój profil jest dla mnie niedostępny
UsuńJuż jest dostępny.
UsuńObecnie jestem jeszcze na blogu Słupeczki Bułeczki. Zapraszam
Jejaaaa ale mamy stare dzieci, a Wika takiego jak na focie pamiętam jak dziś :)
OdpowiedzUsuńU nas żadna maskotka sie nie przyjęła. Ani pierwsze dziecię, ani drugie nie potrzebuje...