Wróciłam i próbuję wrócić do rzeczywistości pourlopowej. Powoli, powoli wychodzę na prostą - góry brudnych ciuchów z wyjazdu sukcesywnie znikają w pralce. Ale, żeby nie było nudno po powrocie powitała nas zepsuta lodówka. Lodówki nie dało się już reanimować - albo raczej koszt tej reanimacji był całkowicie nieopłacalny. Przyjechaliśmy w niedzielę w nocy i od tamtej pory jedynym urządzeniem jako tako chłodzącym jest malutka turystyczna lodóweczka. Jutro - a raczej już dziś mają przywieźć nową. Nawet nie wiedziałam jak trudno żyć bez tego urządzenia.
A gdzie urlopowałam z rodziną? A w bardzo malowniczym kraju:
Na razie tylko tyle,ciąg dalszy nastąpi i uciekam spać i do mojego ryczącego dziecka nr 3
To Was lodówka przywitała! Czekam na jakąś fajną fotorelację z wyprawy :) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcie :)) Ale dobra strona psucia się rzeczy starych jest taka, że mamy rzeczy nowe :))
OdpowiedzUsuń