Strony

piątek, 17 maja 2013

Remont łazienki historia z dreszczykiem cz.3

Nastała w końcu godzina W (a może raczej R - jak remont?). Panowie fachowcy w liczbie trzech szybko i sprawnie doprowadzili łazienkę do stanu deweloperskiego.



Ponieważ skuwanie zajęło jeden dzień, a nie dwa, padło pytanie czy nie dałoby się przyspieszyć transportu wyposażenia. Telefon do sklepu z łazienkami - ależ Pani Agnieszko, nie ma problemu! Już wszystko do pani łazienki przyszło, czeka. Za pół godziny jesteśmy u pani, żaden problem!.
Poleciałam do ochrony informować, że w ciągu 45 minut maks pojawi się furgonetka i żeby ją wpuścili i spokojnie czekaliśmy z fachowcami na pana Włodzia.

I czekaliśmy

I czekaliśmy

I wciąż czekaliśmy

Minęła godzina

I następna



Ile można, do jasnej cholery, jechać z sąsiedniej ulicy???


Telefon. Pani Agnieszko! Już, już! Klient był , wie pani i zeszło! Już pakujemy za 15 minut jesteśmy u Pani!


Minęło pół godziny



Pani Agnieszko - już zapakowaliśmy! Zaraz u Pani będę!

I tak pan Włodek spóźniony o ponad trzy godziny zawitał z wyposażeniem.
Późniejsze z nim kontakty niestety wykazały, że pan Włodek jeśli chodzi o poczucie czasu ma zakres tolerancji wynoszący od trzech godzin do jednego dnia. I bynajmniej nie zawraca sobie głowy telefonami do klienta.
Szybkie sprawdzenie, czy zamówienie jest kompletne. Okazało się, że nie bardzo. Brakuje czterech płytek - dekorów.
O kurczę! Pani Agnieszko! Dekory! Czy ja zamówiłem dekory.... Chyba nie! Pani Agnieszko - zaraz dzwonię i zamawiam!

Potem się przekonałam, że w słowniku pana Włodzia słowa "zaraz", "niemożliwe!", "o kurczę!" występują dość często ;).


ciąg dalszy nastąpi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...